Od kilku tygodni trwają kontrole przychodni przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Kontrolerzy NFZ dzwonią do przychodni podając się za pacjentów i sprawdzają czy działają one prawidłowo. Gdy telefon nie zostanie odebrany po pierwszych kilku razach, sypią się groźby.
NFZ kontroluje POZ pod kątem jakości obsługi klientów. Jeśli podszyty pod potencjalnego pacjenta kontroler nie dodzwoni się do przychodni lub nie uda mu się umówić na wizytę tego samego dnia, przychodnia otrzymuje pismo o możliwości obciążenia jej karą umowną z tytułu “z tytułu niezapewnienia bieżącej rejestracji świadczeniobiorców”. Dodatkowo nakazuje się zmianę organizacji pracy, by pacjent mógł zawsze otrzymać bieżące informacje.
Szefostwo przychodni nie kryje oburzenia, tłumacząc, że nie zawsze da się odebrać telefon za pierwszym razem. Szefowa POZ-u tłumaczy: “Pracujemy w ekstremalnych warunkach, odbieramy i wykonujemy dziesiątki telefonów dziennie (nie wspominając o osobistych wizytach pacjentów), więc nic dziwnego, że nie zawsze się można dodzwonić przy pierwszej próbie. Wyznacznikiem naszej pracy jest liczba udzielonych porad, a nie to, czy w danej chwili można się dodzwonić do przychodni”. “Wielu z nas pracuje po kilkanaście godzin dziennie, zatrudnia dodatkowy personel, żeby pacjentom łatwiej było się dodzwonić, a NFZ traktuje nas w ten sposób?” – dodaje.
Od pojawienia się SARS-CoV-2 odnotowuje się znacznie zwiększoną liczbę telefonów do przychodni w porównaniu do roku poprzedniego. Telefonów jest nawet dwukrotnie więcej. Stąd nie każdy może liczyć na dodzwonienie się za pierwszym razem.